01.04.2023 r. podczas Mszy Św. w rycie rzymskim, Ksiądz Michał Woźnicki SDB odczytał swoją odpowiedź, na wzywające do obrony pismo salezjańskiego Inspektora Prowincji Wrocławskiej ks. Bartłomieja Polańskiego SDB.
Ogłoszenia z 01.04.2023 r.- do odsłuchania tutaj.
Ksiądz Woźnicki wysłał swoją odpowiedź bezpośrednio do Dykasterii d.s. Wiary w Rzymie.
Kapłan napisał:
“Ekscelencjo
Pismo, na które mój list stanowi odpowiedź jest sporządzone przez ks. Insp. Barłomieja Polańskiego SDB, datowane Wrocław 27.02.2023. Ks. Inspektor wzywa mnie nim do obrony. Z tytułu niedostarczenia mi pisma od ks. inspektora przez pocztę blisko miesięc od jego nadania, otrzymałem je zaledwie tydzień temu, w końcowe dni marca, co sprawiło mi trudność bo dało bardzo krótki czas dla sporządzenia sensownej odpowiedzi, jej charakteru i zakresu. Nie mam też ze sposobu oznaczenia terminu pewności: “obrona musi być dostarczona najpóźniej do dnia 31 marca 2023r.” czy wysyłając pismo dziś zdążam z terminem i czy wogole moje pisanie ma jakiś sens. Miałem zaledwie kilka dni na sporządzenie tego co niżej napisałem i to przesyłam Ekscelencji. Moja odpowiedź jest z powodu obawy naruszenia terminu niedokończona i niekompletna. Zarzut schizmy słyszę i czytam na piśmie pierwszy raz. Nie znam kompletnie dokumentacji w swojej sprawie z tym zarzutem. Salezjanie na różne sposoby i kilka razy w osobach ks. Tomasza Olejnika sekretarza Inspektora we Wrocławiu oraz ks. Grai wykorzystując moją słabszą pozycyję i przepisy pandemiczne uniemożliwili mi zapoznanie się z dokumentacją w mojej sprawie posuwając się takżę do nasłania na mnie Ochroniarzy budynku Inspektoratu we Wrocławiu, bym nie mógł się z nią zapoznać.
Informacje o sobie.
Nazywam się ks. Michał Woźnicki SDB. Urodziłem się w Polsce 20 stycznia w 1966 roku, w Ostrowie Wielkopolskim, w mieście ok. 50 tysięcznym na południu Wielkopolski z rodziców pobożnych, niezamożnych, prostych i uczciwych katolików, jako jedno z trojga ich dzieci. Mam starszą siostrę, mężatkę z tróją dzieci i żonatego brata, z trójką dzieci, z którym to jesteśmy bliźniakami, całe życie bardzo podobnymi w wielu do siebie. Mój ojciec Stanisław umarł dość wcześnie w 1997 roku, kiedy byłem w Seminarium, mama Bogu dzięki żyje jako wdowa, mając w tym roku 88 lat życia. Brat, siostra i mama od kilku lat uczęszczają wyłącznie na Mszę Świętą w rycie rzymskim. Na Chrzcie Świętym Rodzice dali mi imię Michał Witold. Na bierzmowaniu wziąłem imię Jan, biorąc za patrona św. Jana Bosko. Jestem katolikiem, kapłanem rzymskokatolickim, salezjaninem, Polakiem. Przebywam w Poznaniu, w Polsce, mieszkając aktualnie pod adresem Baranowo, Plac Zmartwychwstania 1, k. Poznania, w domu 50 letniego Pana Ministranta do Mszy Świętej w rycie rzymskim P. Jakuba Zygarłowskiego, w dalszym stopniu spokrewnionego mi, nawróconego do wiary katolickiej za sprawą żarliwej modlitwy jego śp. ojca. Mimo że ma żonę i trójkę dorosłych synów oraz nieślubną córkę mieszka sam gdyż po latach życia w zdradzie małżeństwa wrócił do żony, która teraz wraz z synami nie chce do niego wrócić i z nim żyć. Mam 57 lat. Jestem dziewicem, grzesznikiem, pokutnikiem, ale też nie jestem homoseksualistą, gejem i pedofilem. Brzydzę się tym. Pan Jezusa objawił mi powołanie do kapłaństwa i do salezjanów kiedy byłem na 3 roku studiów prawniczych, po szkole średniej, odbyciu 2 letniej zasadniczej służby wojskowej, mając kochaną przeze mnie dziewczynę, z którą planowałem małżeństwo i bardzo go pragnęliśmy. Otrzymując łaskę powołania ofiarowałem śpiesznie acz z wielkim bólem ludzką miłość poświęcając życie dla służby Bogu, Kościołowi i zbawieniu dusz, zwłaszcza młodym ludziom. Miałem wówczas 26 lat życia. Dziś Panu Bogu za tamtą decyzję bardzo dziękuję. Jestem spełnionym szczęśliwym człowiekiem, kapłanem zakonnikiem, który zmaga się by zbawić swoją duszę i dopomóc w tym jako kapłan bliźnim. Pan Bóg daje mi stosunkowo dobre wciąż zdrowie, siły i radość życia. Nie leczyłem się i nie leczę psychiatrycznie, nie posiadam nałogu w którego niewoli bym był a także osoby, od której bym był zależny emocjonalnie, fizycznie, zniewolony namiętnością czy grzechem. Kocham Pana Boga, Kościół Święty i swoją ojczyznę ziemską- Polskę. Jestem dumny z bycia katolikiem, z bycia dzieckiem Kościoła Świętego i z wyznawania katolickiej wiary -jedynej wiary dającej zbawienie duszy.
27 maja 2000 ks. Bp. Adam Śmigielski SDB wyświęcił mnie w Krakowie w Kościele pw. św. Stanisława Kostki na Dębnikach – jak zgodnie w katolicką wiarą wierzę, na kapłana Kościoła Rzymskokatolickiego. To Chrystusowe kapłaństwo, zgodnie z nauką Kościoła, jeśli je otrzymałem ważnie ma walor niewymazywalny i wieczny. Od 1992 r. jestem związany ze Zgromadzeniem Salezjańskim jako profes czasowy a od 1999 roku jako profes wieczysty ślubami wieczystymi. Jestem księdzem salezjaninem, duchowym synem św. Jana Bosko.
W sierpniu 2018 zostałem formalnie wyrzucony ze Zgromadzenia Salezjańskiego za przypisane mi w moim sumieniu niesłusznie i niegodziwie nieposłuszeństwo w materii poważnej a 8 września 2022 zostałem na skutek wyroku sądowego wydanego przez wniesienie sprawy przez Salezjanów do organu Sądu Państwowego eksmitowany z Domu Salezjańskiego przy Wronieckiej 9/23, w Poznaniu. Pozostawałem w naszym Domu Salezjańskim od momentu skierowania mnie tam od 01. 08. 2015 roku. Przyczyniłem się do odzyskania sprawowania Mszy Świętej w rycie rzymskim w naszym Salezjańskim Kościele pw. Maryi Wspomożycielki Wiernych w sierpniu 2017 r. po 48 latach a od czasu Jej zaniechania w 1969 roku. Z chwilą ponownego wyrzucenia Mszy Świętej przez Salezjanów w grudniu 2017 roku z naszego Salezjańskiego Kościoła, kapłana ją składającego (mnie) i uczęszczającej na Mszę Świętą garstki Wiernych katolików, pozostałem w Domu Salezjańskim zgodnie z misją erygowania Domu w 1926 roku i przekazania go w używanie nam Salezjanom: by zakwitła w Kościele i budynkach do niego przyległych służba Boża dla chwały Bożej i pożytku dusz. Nie mając z decyzji przełożonego salezjańskiego możliwości odprawiania Mszy Świętej w Kościele zgodnie z jego słowem (ks. dyr. Węża) uczyniłem zgodnie z tym aktem z zakonnej celi- kaplicę dla składania w niej codziennie Najświętszej Ofiary Mszy (służby Bożej). W tym miejscu oczekiwałem i modliłem się, także prosiłem Pana Boga o cud, mając nadzieję sprawiedliwego potraktowania przez Salezjanów Mszy Świętej w rycie rzymskim i przywrócenia Jej do naszego Salezjańskiego Kościoła pw Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Poznaniu, przy ul Wronieckiej 9. Zapodałem, z konieczności pośrednio ale jawnie Księdzu Inspektorowi Jarosławowi Pizoniowi SDB dobre i możliwe dla niego i salezjanów wyjście z honorem z błędu, który on sam jako młody przełożony popełnił nadużywając Kościelnego urzędu, autorytetu i władzy jako inspektor- likwidując miejsce składania Najświętszej Ofiary Mszy Świętej w Kościele gdzie z jego zgody albo pół roku wcześniej albo bez sprzeciwu od niego tam mogła być przywrócona przez ks. rektora Arkadiusza Szymczaka SDB. Inspektor Pizoń pozbawił w jeden dzień wiernych prawa do Mszy Świętej w swoim – w naszym salezjańskim Kościele, dla Wiernych Kościele ich Rodziców i Dziadków, w którym i przy którym niektórzy się wychowali, wyrośli i przyjmowali Sakramenty Święte. Stanąłem w naszym Domu Salezjańskim przy Wronieckiej 9 w Poznaniu, jako kapłan salezjanin i katolik, po stronie wyrzuconej Mszy Świętej w rycie rzymskim, po stronie wiernych mający prawo do zabranej im Mszy Świętej biorąc w sprawie zmagania o prawdę i miłość pomoc Boga w Trójcy Jedynego, wstawiennictwo Matki Naszego Pana, Wspomożycielkę, św. księdza Bosko i wyrosłej przy naszym Kościele przy Wronieckiej 9 w Poznaniu Błogosławionej Piątki Męczenników Salezjańskich, Błogosławionej Piątki – wiernych do końca! Jest to Siła i wstawiennictwo, którego się nie powstydzę i nie zawiodę. Msza Święta w rycie rzymskim do naszego Salezjańskiego Kościoła przy Wronieckiej 9, w Poznaniu kiedyś wróci a jeśli nie to salezjanie za to przez Boga będą ukarani, w doczesności i w wieczności możliwym piekłem.
Zmagając się o przywrócenie Mszy Świętej w rycie rzymskim do Kościoła Salezjańskiego na Wroniecką czynię swoją możliwą katolikowi i kapłanowi cząstkę walki dla przywrócenia Mszy Świętej w rycie rzymskim do każdego Kościoła katolickiego budowanego dla składania w nich Najświętszej Ofiary Mszy Świętej naszego miasta Poznania, Polski, Europy i świata. To jest cel, sens, mojego życia kapłańskiego i salezjańskiego, i ufam, że dana mi od Pana Boga misja.
Przebieg życia kapłańskiego
- pierwszy znaki utraty zaufania u przełożonych Salezjańskich – Chocianów, Misje, Marszałki
Pierwsze cztery lata kapłaństwa pracowałem jako katecheta i ksiądz “od młodzieży i od małżeństw” w Chocianowie na Dolnym Śląsku. Od początku formacji seminaryjnej byłem gotowy a potem już byłem pewny i bardzo chciałem wyjechać na misje katolickie. W latach 2004 do 2007 pracowałem z łaski Bożej na misjach ad gentes w Sudanie Południowym, gdzie udałem się myśląc, że jest to na całe życie a skąd po trzech latach pobytu zostałem skierowany przez przełożonego z Rzymu na kurs i studia misjologiczne do Wiecznego Miasta a potem na powrót do Polski. W Rzymie odbywałem semestr studiów na Uniwersytecie Papieskim Urbanianie i kilka miesięcy kursu misyjnego na Papieskim Uniewersytecie Salezjańskim. W 2009 roku nowy przełożony d/s misji w Rzymie zdecydował o moim powrocie do Polski z tytułu zgłoszonej przeze mnie trudnej sytuacji rodzinnej i obowiązku zorganizowania czy zapewnienia mi opieki nad leciwą Matką, wdową, o którą moje rodzeństwo tamtego czasu nie miało jak spełnić potrzebnej realnej pomocy. Pobyt w Rzymie został mi przedłużony na prośbę ks. dr. Tadeusza Rozmusa SDB, dyrektora Katakumb św. Kaliksta w Rzymie, który poprosił mnie abym pomógł przez rok jako przewodnik w Katakumbach. Wyraziłem gotowość zostania pół roku. Tak się stało, pracowałem jako przewodnik w Katakumbach św. Kaliksta grup angielskojęzycznych, za co Panu Bogu bardzo jestem wdzięczny i ks. dyrektorowi Rozmusowi. Korzystam z wielkiego bogactwa duchowego tego Katolickiego podziemnego cmentarza i wstawiennictwa Męczenników. Po powrocie do Polski, latem w 2009 roku, przełożony posłał mnie jako Duszpasterza Akademickiego do Parafii św. Michała we Wrocławiu, a potem w 2011 roku do małej wioski Marszałki w Wielkopolsce do pomocy leciwemu i schorowanemu proboszczowi. W 2015 roku “asystowałem” i byłem świadkiem przy proboszczu śp. ks. Henryku Soboniaku SDB w zamykaniu Salezjańskiej Placówki. Było to bardzo pouczające wydarzenie mówiące mi wiele o stanie Zgromadzenia Salezjańskiego i jego struktur, o stanie jego władzy i jej odpowiedzielności a raczej nieodpowiedzialności i niekompetencji, a gorzej zupełnego nie liczenia się z ludźmi i wiernymi katolikami, wprost oszukiwaniem ich i zwodzeniem co do wiary i przyszłości. Placówka salezjańska z jaką się utożsamiali wierni z Marszałek, i z której byli dumni, została uznana przez Inspektora Salezjańskiego i Jego Radę za niedochodową, domagającą się inwestycji, przynoszącą ekonomiczne straty. Jako taka została w 2015 roku oddana biskupowi miejsca, biskupowi diecezji kaliskiej. Jednak uczyniono to zupełnie bez poinformowania przez Inspektora i miejscowego proboszcza Wiernych katolików z Marszałek o tym zamiarze, bez wezwania ich do większej chojności by jeśli chcą abyśmy tam byli jako salezjanie mogli tę placówkę utrzymać. Kiedy wszystkie decyzje o likwidacji placówki zapadły na szczeblu generała w Rzymie Inspektor Salezjański okłamał przyjeżdżających do niego i monitujących u niego wiernych, proszących go o pozostawienie w Marszałkach salezjanów. Zbył ich, że wszystkie decyzje zależały wyłącznie i tylko “od Rzymu” i że to generał w Rzymie nakazał mu oddać parafię w Marszałkach, a od niego nic nie zależało i nie zależy. Odejście salezjanów z Marszałek latem 2015 roku, po ponad 80 latach istnienia Placówki Salezjańskiej, co widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy i oddanie przez salezjanów Parafii i Domu zaskutkowało utratą zaufania i miłości tych “owiec” do nas kapłanów salezjanów a osadzenie tam na powrót zaledwie po 2 latach salezjanina w nowym “charyzmacie” jako pustelnika i Domu Salezjańskiego jako “pustelni” dokonało podziału mieszkańców małej wioski na tych, którzy stoją przy nowym diecezjalnym proboszczu i na tych, co chodzą “do salezjańskiej pustelni i księdza salezjanina pustelnika”. Wielu jeśli nie wszystkich mieszkańców Marszałek to potraktowanie od Inspektora Salezjanów ks. A. Lei i jego Rady zgorszyło i bardzo zasmuciło, bo dotyczyło wiernych z miejsca, maleńkiej wioski, a mimo to wiernych Kościoła i ludzi dumnych, że przynależeli do dzieła Salezjańskiego, jakiego byli i czuli się cząstką, zdawało im się mylnie, że dla salezjanów: drogą, cenną i ważną. Zostali przez Salezjanów, przełożonego Inspektora i probosza, oszukani, okłamani i zmanipulowani. Tyczyło to placówki, która miała za sobą świetność i długą w salezjańskiej mierze, bogatą historię. Była niegdyś salezjańskim studentatem, parafią salezjańską a także miejscem odosobnienia i inwigiliacji od komunistów wypuszczonego z komunistycznego więzienia ks. abpa. Antoniego Baraniaka SDB, skąd został mianowany i odbywał ingres jako Arcybiskup Poznania w 1956 r. Takiemu działaniu przełożonego ks. Inspektora Lei i ks. proboszcza Soboniaka sprzeciwiłem się w duchu a potem w rozmowach ze Współbraćmi nie znajdując ich zrozumienia. Kwitowali jednym, posłuszeństwo tego wymaga. Ja zaś dalej uważam, że to działanie ks. Insp. Lei i Jego Rady było niemoralne, niekatolickie i nieludzkie, było błędem.
Kolejny etap tracenia zaufania i miłości od przełożonych Salezjańskich.
Posługa kapłańska w Poznaniu – Msza Święta Wszechczasów
Posługując w Marszałkach w lutym 2013 przyjąłem najpierw z trwogą abdykację Benedykta XVI a potem za kilka tygodni później witałem z entuzjazmem ogłoszony nowy pontyfikat Biskupa Rzymu Franciszka. Ogładałem wydarzenie w telewizji w obecności księży dekanatu Grabów n/ Prosną wraz z miejscowym biskupem kaliskim ks. Stanisławem Napierałą, którzy na słowa “Buona sera” zareagowali konsternacją, zdziwieniem i zgorszeniem. Ja wówczas po praktyce misyjnej i 2 latach życia w Rzymie tłumaczyłem sobie i innym, że to uprawniona inkulturacja. Dziś już tak nie uważam! Latem 2015 roku po zamknięciu i likwidacji Placówki Salezjańskiej w Marszałkach zostałem skierowany do Poznania, do Domu Salezjańskiego przy Kościele pw. Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych przy Wronieckiej 9 gdzie miało miejsce, jak okazuje się po latach wydarzenie dla mnie przełomowe, dla mojego kapłaństwa, posługi, całego życia. W Święto Chrystusa Króla w 2015 r. mając za sobą blisko pół wieku życia, 15 lat kapłaństwa i 23 lata życia salezjańskiego, po raz pierwszy dane mi było za łaską Bożą patrzeć, widzieć i słuchać Najświętszej Ofiary Mszy Świętej w rycie rzymskim, Mszy Świętej Wszechczasów, której nigdy wcześniej nie widziałem, nie znałem. W mojej rodzinie były trzy osoby zakonne: moja ciotka ze strony matki, Elżbietanka, brat mojej babki koad. Wojciech Szymczak SDB zm. 1977 r, oraz kapłan salezjanin brat mojej mamy, ks. inż. Hernyk Frydryszak SDB, zm. 2006. Nigdy oni sami a także nikt z rodziny z pokolenia dziadków i rodziców nie wyraził najmniejszej uwagi na temat zamiany mszy jaka miała miejsce po 1969 r. Wszyscy chodziliśmy na nową mszę i znałem tylko nową mszę. Słuchanie Mszy Świętej w rycie rzymskim jako kapłan, była dla mnie duchowym wstrząsem i przyczynkiem do kontynuowania poważnej lektury liturgicznej i teologicznej i historycznej o co wcześniej w czynnym życiu kapłana salezjanina nie było łatwo. Dostałem od ludzi i czytałem dawne książeczki, modlitewniki, katechizmy, a także analizy o Mszy Świętej, o stanie Kościoła, o pontyfikatach przed i posoborowych papieży. Usiłowałem znaleźć odpowiedź na pytanie: co stało się z naszym Kościołem, co dotknęło nasz Kościół, jaki jest realny skutek “odnowy” a raczej upadku po dziwnym Soborze Watykańskim II, który z założenia niedogmatyczny a którego orzeczenia i “duch” w powszechnym obiegu księżowskim jawiły i jawią się jako niepodważalny dogmat. Moje wątpliwości i pytania sięgały także strony praktycznej: co mi trzeba czynić jako katolickiemu księdzu i salezjaninowi aby z tego permanentnego kryzysu i upadku wyjść, oraz najważniejsze sprawa dla kapłana: jak ratować dusze swoją i dusze sobie powierzone, zgodnie z hasłem ks. Bosko: da mihi animas caetera tolle?
Powstały w sercu zamęt z zauważenia i uznania rozbieżności: liturgicznej, doktrynalnej i moralnej wynikających z zasad i praktyki wiary i liturgii przedsoborowej w stosunku do owoców Waticanum II, kierował moje kroki ku ostoi i portowi prawdy i bezpieczeństwa to jest stanięcia po stronie wszystkiego co i jak Kościół sprawował, jak wierzył, i jak żył, do Tradycji Katolickiej. Ona jest najpewniejszym kryterium katolickości. Niestety z Seminarium Salezjańskiego w Krakowie gdzie studiowałem na przestrzeni lat 1992 – 2000 nie wynioslem ani koniecznej wiedzy ani dostatecznego aparatu pojęciowego by być zdolnym do dania sobie odpowiedzi o przyczyny kryzysu życia Kościoła a tym bardziej diagnozy, jak wyjść z zapaści braku przekazu wiary. Z Seminarium wyszedłem jako kapłan z wdrukowaną świadomością o kapłanie jako: “przewodniczącym Eucharystii”, o Mszy Świętej trydenckiej, że była: “długa, “babki” (to jest starsze niewiasty) nic nie rozumiały i klepały różaniec”, i że “ksiądz stał do ludzi tyłem”. Taką okrojoną, powierzchowną i fałszywą formację w katolickiej wierze i Tradycji wyniosłem z Seminarium Salezjańskiego w Krakowie na Dębnikach, wspartę po święceniach czterema latami studów podyplomowych zwieńczonych licencjatem na Papieskim Wydziale Teologicznym w 2004 r., we Wrocławiu. Udział i słuchanie Mszy Świętej w rycie rzymskim stał się dla mnie od pierwszego razu wydarzeniem niczym dotarcia do punktu zwrotnego w życiu, tak jakby do odkrycia Dziecięcia Jezus w Betlejem przez Mędrców i Pasterzy. Msza Święta w rycie rzymskim i opowiedzenie się przy niej choć czuje się lub wie, że musi to zaskutkować, ale wybór jest pod sankcją utraty zbawienia i wiary i domaga się, że trzeba mu podporządkować się zupełnie, teraźniejszość i przyszłość i w tym nowym świetle widzieć i oceniać przeszłość i rozliczać się z niej. Stąd przychodzi mi dzisiaj pokutować, za wyznawanie herezji i uległość heretykom.
Wnioski o stanie struktur Kościoła w tym i mojego Zgromadzenia nasuwały się z każdym dniem same i to w sposób bardzo jasny i konkretny bo wraz z postawą moich braci Salezjanów i Przełożonych głównie za sprawą księży Inspektora ks.Alfreda Lei a potem Insp. ks. Jarosława Pizonia SDB i ks. dyr. Arkadiusza Szymczaka SDB i innych Współbraci (ks. Jerzego Glabasa SDB, ks. Dawida Nowaka SDB, ks. Jacka Bielskiego SDB, … ). Co mi dało się łatwo zauważyć podczas ich wypowiedzi czy rozmów owi kapłani nie mieli elementarnej wiedzy teologicznej, liturgicznej i ogólnokościelnej, także brak znajomości faktów i dokumentów powstałych na Soborze Watykańskim II, z co dopiero przed Waticanum II. Nie mieli elementarnej wiedzy o Mszy Świętej tak “nowej” – novus ordo missae, zaprowadzonej w 1969 r. jak i “starej”, nie mieli elementarnej wiedzy o praktycznej i realnej sytuacji Kościoła na Zachodzie, w Rzymie, sytuacji Kościoła na misjach, stąd nie zdziwiło mnie, że wystraszyli się mojego zorientowania w kierunku Tradycji katolickiej i bardzo szybko stali się wrogami tego zwrotu. O księdzu odprawiającym Mszę Świętą w rycie rzymskim w naszej prowincji ks. Jacku Bałembie SDB, mówili, że to dziwak i heretyk nie dorastając kapłanowi swoją formacją duchową, intelektualną i ogólnoludzką “do pięt. Nabrali do mnie stosunku wrogiego jaki winni byli by mieć gdyby chodziło o jakąś herezję albo schizmę a nie do kogoś kto stara się o wierność wierze katolickiej w jej w kulcie, doktrynie i moralności. Wszyscy oni chętnie słuchali i uczyli młodzież krzyczeć: Don Bosko ole!, ruszali przy każdej okazji na pielgrzymkę, kurs czy rekolekcję do Turynu by zobaczyć i pomodlić się przy sarkofagu z martwym ciałem ks. Bosko w Bazylice Wspomożycieli ale nikt z nich nigdy nie pragnął by chociaż raz odprawić Mszę Świętą Wszechczasów, którą odprawiał i słuchał Najświętszej Ofiary Mszy nasz Ojciec i Założyciel św. ks. Jan Bosko a wraz z nim nieprzebrane rzesze świętych kapłanów i świetych dusz, i z której brali siły ducha, pomoc od Boga dla tytanicznej pracy, odwagi i poświęcenia.
Dało się to łatwo zauwarzyć bo jeszcze odprawiając NOM zostałem przez przełożonych i Współbraci kilka razy zawstydzony i napomniany zanim zwróciłem się do Mszy Świętej w rycie rzymskim. Przykłady: przeszkadzało przełożonemu Salezjańskiemu ks. dr. Tadeuszowi Rozmusowi SDB przybyłemu w październiku 2015 r. do Poznania w imieniu generała Zakonu na co 6 lat odbywaną w imieniu generała Zakonu wizytację, moje udanie się w sutannie, wraz z nim i Salezjanami ubranymi po świecku na kolację na zakończenie wizytacji do restauracji na Poznański Rynek. Przeszkadzało mu i im moje chodzenie z nimi po mieście w sutannie! Ksiądz Radca Rozmus publicznie uznał chodzenie w sutannie w mieście “jako duchowe spatrzenie i niewierność duchowi księdza Bosko, który nie zostawił nam żadnego duchowego stroju”. Jako owoc swojej wizytacji na mój sprzeciw wobec Ich i jego zeświedczenia (może być z obawy przed utratą wpływu albo wprost jako zemsta za zwróconą sobie uwagę) sporządził miesiąc po wizytacji Oświadczenie w/s ks. Michała Woźnickiego, w którym mając kompetencję duchownego, nadużył władzy bo w autorytecie i władzy Generała z Rzymu na piśmie zasugerował ks. Inspektorowi Leji i wszystkim moim Współbraciom Prowincji Wrocławskiej moją chorobę psychiczną- wprost bycie wariatem i nakazał przełożonemu niższemu skierowanie mnie na terapię psychiatryczno-psychologiczną. Od tego dnia stałem się dla wielu Współbraci w prowincji osobą podejrzaną i persona non grata. Badanie psychologiczne i psychiatryczne zostało przeprowadzone i mu się poddałem.
W tym samym czasie i miejscu Ks. rektor Piotr Wąż zakazał mi ustawiać na stole do odprawiania nowej mszy krzyż, mimo, że w tym czasie czynił tak Benedykt XVI. Dalej zostałem odwołany przez ks. Insp. Pizonia w trybie natychmiastowym po zaledwie 6 tygodniach posługi jako kapelan sióstr Urszulanek z Sokolnik k/Kaźmierza blisko Poznania, za chęć postawienia klęcznika dla przyjmowania przez Wiernych i Siostry Komunii Świętej i brak zgody udzielania Komunii Świętej na stojąco do rąk. Usuwając mnie z funkcji Siostry Urszulanki na wsi rozsiały domysły u ludzi wobec mnie, które miały pozbawić od ludzi szacunku.
Wobec zaistniałych wydarzeń by przyjść swojej biednej duszy z pomocą wobec odczuwanego i obserwowanego gołym okiem zamierania życia religijnego w moich współbraciach i wiernych w Polsce i braku przekazu wiary udałem się w 2016 roku za wiedzą przełożonego na kurs Ars Celebrandi do Lichenia by nauczyć się sprawować Mszy Świętej w rycie rzymskim. Po wydaleniu mnie jako kapelana z Sokolnik gdzie odprawiałem wciąż tylko i wyłącznie nową mszę, wróciłem do Domu Salezjańskiego na Wroniecką gdzie nakazano mi bezprawnie i niesprawiedliwie wyłącznie koncelebrować nową mszę,, bez możliwości przeczytania nawet na niej Ewangelii czy czytania, i bez możliwości przyjęcia intencji mszalnej do odprawienia przez siebie mszy. Zostałem wobec sprzeciwu, że zgadzam się jeśli będę mógł postawić na stole krzyż, wygnany do własnej celi bym tam odprawiał sobie msze. Tak uczyniłem. I od 18 grudnia 2016 nie odprawiłem już i nie odprawiam nowej mszy. Po miesiącu w styczniu 2017 roku wezwany i ośmielony na podstawie dokumentu Papieskiego Bulli św. Piusa V “Quo primum tempore” – o Wieczystym Kanonie Mszy Świętej z 1570 roku, uczyniłem Panu Bogu osobistą obietnicę związania się z Mszą Świętą w rycie rzymskim do śmierci, wyłącznie i nieodwołalnie. O opinię co do kanonicznej strony tego osobistego ślubu Bogu dopytałem osobiście kard. Leo Burke, prawnika kanonistę z Rzymu, przebywającego w Polsce, w Licheniu w 2017 roku, gdzie prowadził w Licheniu rekolekcje dla kapłanów w jakich uczestniczyłem. Potwierdził mi, że nie wystąpiłem przeciw dyscyplinie i prawu Kościoła wiąrząc się wyłącznie z Mszą Świętą w rycie rzymskim a rezygnując ze sprawowania do tej pory jedynie mi znanej novus ordo missae, zaprowadzonej w 1969 roku.
Co do faktu wydalenia mnie ze Zgromadzenia Salezjańskiego w sierpniu 2018 r, to przed Bogiem i przed ludźmi uważam siebie i przedstawiam siebie niezmiennie jako salezjanin ks. Bosko. Trwam w tej wierze i przekonaniu niezmiennie, gdyż co do zarzuconego mi powodu jaki posłużył dla wyrzucenia mnie ze Zgromadzenia Salezjańskiego – nieposłuszeństwo w materii poważnej, jaki mi przypisano i jaki posłużył dla znalezienia powodu dla wyrzucenia mnie z Zakonu – ani się do niego nie poczuwałem wówczas ani nie poczuwam dziś. Od samego początku do dziś sądziłem i sądzę, że decyzja usuwająca mnie z Zakonu była: bezzasadna, nieprawna, wadliwa, a w związku z tym nieskuteczna i niezobowiązująca mnie w sumieniu, tak przed Bogiem jak przed ludźmi. Pewność o tym czerpię z mających miejsce wydarzeń, że była w całości i od początku podjęta – w moim sumieniu jako zmanipulowana a wprost stanowić mogła zemstę ze strony przełożonego i Współbraci Salezjanów w Domu Salezjańskim, w którym przebywałem, Poznań ul. Wroniecka 9 i dyrektora Domu ks. Arkadiusza Szymczaka sdb, którego w Seminarium przezywano zgodnie z jego kondycją duchową liberałem. On to prawdopodobnie zmanipulował ks. inspektora Jarosława Pizonia SDB, ze względu na zemstę za zwróconą mu przeze mnie uwagę dotyczącą palenia przez niego papierosów. Znalazł w swoim działaniu poparcie i oparcie u wszystkich Współbraci Domu na Wronieckiej 9 w Poznaniu ks. Glabasa, ks. Nowaka i ks. Krzypkowskiego.
Z konieczności dopełnienia terminu w tym momencie moje pisanie do Ekscelencji zawieszam.
Nie mam nic na swoją obronę bo nie wykroczyłem przeciw prawu i obyczajom Kościoła Katolickiego jakiego jestem synem. Odwrotnie bronię ich. Dla katolika stało się już jasne, że Kościół w swojej strukturze hierarchicznej znalazł się od Soboru Watykańskiego pod okupacją herezji i heretyków., którą to niewolę św. Pius X nazwał by by c może niewolą modernizmu i modernistów, ja nazywam ją okupacją posoborowych posoborowców. To działanie niszczenia jest zgodne z planem i strategią niszczenia Kościoła przez przejęcie jego struktur, realizowane przez diabła i wrogów Kościoła, żydów i masonerii. Jest obowiązkiem kapłana katolickiego i salezjanina sprzeciwić się tej niewoli babilońskiej ziemskiej struktury Kościoła. Drogą jest całkowita wierność ortodoksji katolickiej w kulcie, doktrynie i moralności. Jestem w sumieniu pewny, ze z Bożą pomocą poznaję jąm zachowuję jak potrafię i mogę przez sprzeciwienie się każdemu atakowi na tę ortodoskję od kogo by on by nie szedł. Tak naprzykład każdy katolik wie, że akt modlitwy Jana Pawła w Asyżu w 1986 r. był aktem heretyckim. Akt całowania przez niego Koranu był aktem heretyckim. Akt dopuszczenia przez Franciszka figury Pachamamy do Bazyliki św. Piotra był aktem heretyckiem itd.
ks. Michał Woźnicki SDB
Załączniki:
Poniżej przesyłam fotografię działań salezjanów wobec mojej osoby na przestrzeni lat mieszkania na Wronieckiej 9/23 w Poznaniu i odprawiania Mszy Świętej w rycie rzymskim w kaplicy -celi do momentu eksmisji
- Procesja Wielkanocna z Najświętszym Sakramentem wokół Salezjańskiego Kościoła, Niedziala Wielkanocna 2020 roku przy Wronieckiej 9 w Poznaniu. Z okna ks. Jerzego Glabasa z II piętra ks. Jerzy Glabas SDB albo osoba mu znana wylała wiadro wody na monstrancję z Panem Jezusem niesionym przez ks. Woźnickiego w procesji. Baldachim mały w kształcie parasola uchronił Najświętszy Sakrament przed zalaniem wodą od Salezjanów. Mimo to był to akt profanacji i znieważenia Najświętszego Sakramentu, grzech ciężki. Nikt z Salezjanów i ks. Jerzy Glabas SDB, z którego mieszkania dokonano ataku nie poniósł żadnej kary
2 i 3. Napisy jakimi Salezjanie, jesienią 2020 roku, prawdopodobnie osobiście ks. Dawid Nowak SDB albo ks. Jacek Bielski SDB “ozdobili” na ścianie od strony korytarza mojej celi spreyowymi bohomazami, za przyzwoleniem i wiedzą ks. dyr. Szymczaka SDB i ks. Insp. Pizonia SDB by wpłynąć na moje wyprowadzenie się z Domu Salezjańskiego na Wronieckiej 9/23. Co dzień obok tej ściany przechodzili niezważając że niszczą salezjańskie mienie. Wielce znaczące, że na kilka dni przed moją eksmisją 8 09. 2022 świadomi, że będzie ona za sprawą Żydowskiej gazety dla Polaków w Polsce nazwanej Gazetą wyborczą aktem medialnym kazali te bohomazy nieudolnie zamalować farbą.
4.Salezjanie Księdza Bosko dnia 19.10.2020 roku w osobach ks. Dawida Nowaka w bluzie “Salezjanie -Poznań” z kapturem na głowie i ks. Jacek Bielski SDB w momencie informowania ks. Woźnickiego, w poniedziałek 19.10.2020 o 5.55 rano, że jeśli kapłan będzie odprawiać Mszę Świętą w swojej celi z udziałem Wiernych to zostanie na niego zawezwana przez nich policja. Słowa dotrzymali.
5. ks. Jacek Bielski SDB 27. 08. 2020 r. w podkoszulku zaledwie tydzień po swoim przybyciu jako nowy ksiądz na placówkę Wroniecka 9 w Poznaniu, ok. godziny 6.30 wtarguje do kaplicy-celi Wroniecka 9/23 gdzie ks. Woźnicki składa Najświętszą Ofiarę Mszy Świętej. Ks. Bielski domaga się od Wiernych opuszczenia kaplicy-celi i rozpyla na podłodze gaz pieprzowy.
6. Pracownik Salezjański Zbigniew Huczko, który został przez Salezjanów najęty do “brudnej roboty” pilnowania ks. Woźnickiego, nękania mnie fizycznie i psychicznie, sprawdzania wyrzucanych śmieci, itp. itd. Czynił wiele razy akty przemocy fizycznej na mnie, Panu Ministrancie Zygarłowskim i innych Wiernych. Przeklinał nas wszystkich od najgorszych, pluł, bił, przykładał i groził nożem, popychał, niszczył mój rower, przebijał opony. Prawdopodonie jest więźniem przyprowadzonym do Domu przez ks. kapelana więzienia ks. Jerzego Glabasa SDB. Salezjanie umieścili go w garażu bez okna gdzie na podłodze spał i mieszkał około roku także zimą. Po około roku na skutek mojej interwencji słownej w Ogłoszeniach w jego obronie, oddali mu do zamieszkania drugą komórkę bez okna gdzie mieszkał na zimę. Mimo to pozostał całkowicie im usłużny i pożyteczny.
7,8,9 Interwencja Policji w dniu 19.09.2020 w kaplicy -celi po odprawieniu przez ks. Woźnickiego Najświętszej Ofiary Mszy Św. a wyjściem do Nabożeństwa Październikowego Różańca, Policji zawezwanej przez Salezjanów ks. Dawida Nowaka SDB i ks. Jacka Bielskiego SDB dla pacyfikacji kapłana i Wiernych.
Kapłan wynoszony przez Policjantów w komży, stule i kapie spod ołtarza, gdzie modlił się Różańcem za nieokazanie w czasie nabożeństwa Policji dowodu osobistego. Potem zakuty w kajdanki i odwieziony na Komisariat gdzie spisano go bez domagania się dowodu osobistego na słowo. Przed kapłanem Policjanci na ten sam sposób postąpili z P. Ministrantem Jakubem Zygarłowskim umieszczając go w kajdankach w Policyjnej celi
10. Pan Ministrant Jakub Zygarłowski pobity do krwi kościelnymi kluczami 08.04.2022 przez pracownika salezjańskiego Zbigniewa Huczkę za stanie przy drzwiach domu Salezjańskiego przy Wronieckiej w mojej obecności.
11.12.13.14 Ksiądz Woźnicki uderzony, bity 5-6 krotnie policyjną pałką teleskopową dnia 11.04.2022 przez ks. Jacka Bielskiego SDB. –
Kopia pisma ks. Insp. Barłomieja Polańskiego z dnia 27.02.2023